
30 MB to dziś praktycznie tyle, co nic, jak się uważa. Jest to na przykład około 0.0244140625% ze 120-gigabajtowego (GB, nie gb, gB, Gb ani GmbH), w innej terminologii - 16 minut neościągania przy transferze 256 kb/s lub 2 minuty przy prędkości pobierania 256 KB/s. No ale nagromadzenie takiej ilości skrótów, skrótowców, liczb i symboli wszelakich na j^2 wygląda co najmniej podejrzanie. PIT-ów przecież nie wypełniamy teraz. Wspomniane 30 MB to przybliżona wielkość pliku z dystrybucją SliTaz. W 30 MB (w kontekście filmu to pryszcz, bajka lub horror nawet - nic długometrażowego nie zmieści się w tylu), zawarto jądro (tzw. Linux), które nadzoruje pracę na przykład przeglądarki internetowej, która to jest "upchnięta" w plik ISO wraz z innymi programami. Pono system potrzebuje 128 MB pamięci operacyjnej i 0 b dysku twardego. Działa na zasadzie Live CD. Na starcie wiele w tym nie zrobisz (np. GG nie ma :/), ale dodatkowe programy można snadnie pobrać (czasem nawet i ściągnąć) z przepastnego Internetu.
No dobra, dystrybucja Tiny Core Linux (wylazła wersja 1.2) ma ~10 MB.
Trolli nie karmić, ale koalę tak. Ubuntu wersja 9.10 będzie niosło nazwę Karmic Koala. Ubuntu Karmic Koala. Albo samo "Karmic" (w analogii do "Hardy", "Feisty" itp.; zobacz: /etc/apt/sources.list). Co sugeruje nazwa?
Koala to nadrzewne zwierzę roślinożerne. Ubuntu będzie zatem "niezielonym" (nieekologicznym systemem). Będzie fe.
"Koala schodzi na ziemię tylko po to, by przejść na kolejne drzewo." Ubuntu będzie systemem "w chmurach". Będzie schodził na dół tylko po to, żeby zuploadować jakiś plik i umieścić na R-share.
Koala to taki misio. Ubuntu będzie milutkie, przyjazne.
Koala waży 8-15 kg. Ubuntu będzie potrzebować tyle GB pamięci RAM do działania.
Koala żyje 15-20 lat. Ubuntu będzie trzeba przeinstalować po tyluż.
Koala nie pije wody. Ubuntu też nie będzie pić, co wg twórców ma zagwarantować stabilność.
Eukaliptus to tak troszkę jak narkotyk. Żeby nie było za dobrze, Ubuntu będzie sie więc wysypywać co jakiś czas.
Koala jest pod ochroną. Ubuntu też będzie. Za słowa "Ubuntu jest fe" będzie groził nakaz zainstalowania Gentoo ze Stage 1.
(Informacje o Koali zaczerpnięte z Wikipedii; o Ubuntu - podsłuchane, jak mówił o nich Mark S. przez sen.)
Wydano Tlen na Linuksa. Użytkownicy systemu Linux wbrew pozorom oddychają, jedzą, mają żony i mężów, z którymi czasem rozmawiają przez komunikator internetowy. Dla nich wydano Tlena, za pomocą którego można wysłać SMS-a z dołączoną reklamą operatora (przynajmniej funkcjonalność reklamy zapewnia jeden z nich), połączyć się z siecią XMPP (Jabber) czy-czy Gadu-Gadu O-O.
Ciekawostka: o tym wydarzeniu napisało tyle blogów, serwisów itp., ile jest dystrybucji Linuksa.
Tlen korzysta z bibliotek Qt4. Jest to aplikacja typu closed-source, czyli kod źródłowy nie jest dostępny (podobno nie dotyczy to twórców aplikacji).
Kryzys daje się we znaki. Mozilla zrezygnowała z wydania Firefoksa 3.1!
Zamiast tego nowa wersja będzie nosiła numer 3.5. Powód jest taki, że kolejny Firefox będzie miał niby-to dużo zmian, co winno być należycie zaznaczonym. Poza tym, Firefox 3.5 ma nieco bliżej niż Firefox 3.2 do IE8, jeśli chodzi o numerek, czyż nie?
Od teraz wydania openSUSE będą uczciwe i prostolinijne. To jest: przewidywalne. Będą ukazywały się co óśm miesięcy. Nie co 6, nie co 12, ogólnie (ang. generalnie) - nie co n miesięcy, gdzie n dzieli 12 i 1<=n<=12. Trudno zatem stracić rachubę, kiedy nowe openSUSE zostanie wydane. Użytkownicy tej dystrybucji czekają zatem na kalendarze ścienne od Novella, ile miesięcy do nowej wersji pozostało. Ale to w sumie ciekawsze rozwiązanie takie, ponieważ raz latem, raz jesienią itp., różnorodność jest. Tyle czasu, jak również sam fakt planowania (przewidywalności) ma zapewnić lepszą, wyborową jakość oraz lepszą synchronizację dystrybucji z programami. Zresztą już wcześniej tak się składało - jeśli wierzyć Wikipedii - że nowe openSUSE wychodziło co 6-8 miesięcy.
Ubuntu i Fedora (/fəˈdɔːrə/) się ukazują co jakieś 6 miesięcy, Arch Linux maks. raz na parę dni, nawet parę razy dziennie (jest to dystrybucja "ciągła" - pakiety można stale aktualizować; dzięki "ciągłości" mamy najnowsze oprogramowanie, ale taki typ wydań (ang. rolling release) może prowadzić do niestabilności, BSOD-ów itp.).
Wszyscy, którzy zmieniają układ partycji jak rękawiczki z uśmiechem przyjęli wieść o nowo wydanym GParted Live. Pojawienie się wersji 0.4.3-2 jest świetnym pretekstem do zmniejszenia partycji SWAP o 5 MB, zwiększenia "/", sformatowanie "dysku fizycznego" z Windowsem i innych tego typu rzeczy. Doskonała wiadomość jest taka, że ta wersja bazuje na Debianie Lennym i zawiera jądro 2.6.26-13.
Pojawiły się nowe "Wieści nieuczesane". Wydanie szóste zawiera liczne poprawki błędów, nową tapetę, wsparcie dla FOSS i liczne komentarze na dole (choć niewątpliwie mniej niż poprzedni tekst).
Dystrybucja o wdzięcznej nazwie PCLinuxOS (w rankingu DistroWatch będąca na siódmym miejscu) 2009.1 ujrzała światło słoneczne dzienne. Nowe pakiety ma, nie wliczając ewentualnie KDE, które tutaj skrzy się blaskiem poprzedniej wersji - trzeciej. KDE 4 (widżet edition) można sobie doinstalować programem apt-get lub przez Synaptic (mimo, że tu są RPM-y!). Jest też edycja GNOME - w subiektywnej ocenie wśród obiektywnych tutaj wielu dużo ładniejsza, taka ciemna, stylowa. Dlaczego nie lubić czarnych?
Na Linuksa ukazała się Opera Turbo. Jest to testowa edycja dość popularnej (w Polsce) przeglądarki, która pobiera mniej danych z Internetu, niż pobiera. Albert Einstein byłby zachwycony!
Najprostsze wytłumaczenie tego fenomenu jest następujące. Specjalne serwery optymalizują, kompresują, piorą i prasują stronę internetową i przesyłają do przeglądarki na komputerze użytkownika. Obrazy są w gorszej jakości, klatki z animowanych gifów są zlewane w całość i ponoć dla Flasha optymalizacja też działa. Dzięki temu, że trzeba pobrać mniej danych, przeglądanie staje się nieco możliwsze przy wolnych łączach (np. przy 16 kb/s) i tańsze. Zostało to już dawno, dawno temu wdrożone w niejakiej Operze Mini.
A pewna windowsowa (na razie) przeglądarka internetowa - Chrome doczekała się numerka 2.0 z dopiskiem "beta". Chrome chwalone jest za szybkość, tymczasem nowa beta osiąga jeszcze lepsze osiągi. Ma możliwość automatycznego wypełniania formularzy, obsługuje profile, powiększanie całej strony, "umie" skrypty Greasemonkey. A gdzie RSS?
Podług Microsoftu doskonała przeglądarka [citation needed] Internetu Explo:a psik!:rer 8 jest najszybszy w wyświetlaniu stron. Któż by śmiał zaprzeczyć? A i ma RSS-y. Chrome nie ma - pewno chodzi o promocję "Web 2.0" - Google Readera i takich tam.
Ww. Microsoft, firma wyróżniająca się tym, że aktywnie wspiera środowiska Open Source, wytoczył sobie proces (procesy) przeciwko firmie TomTom (holenderski producent samochodowych systemów nawigacyjnych) za łamanie przecież patentów pierwszej ze wspomnianych firm. Pięć patentów odnosi się w pewnien sposób do Linuksa - w tym o naruszenie własności intelektualnej dotyczącej systemu FAT (to ktoś na ten jakże zaawansowany FS ma jakiś patent?), dokładniej - obsługi przechowywania długich i krótkich nazw plików jednocześnie. Ponoć jednak Microsoft miał umowy z innymi firmami używającymi FAT-a, które stanowiły, że firmy owe mają opłacać ciężko zarobione $ za wykorzystanie tegoż. Inaczej: ten hara... ta chara... charakterystyczna opłata to jest opłata za licencję na FAT32. Firma TomTom nie uiściła danej kwoty - i stąd działania przeciwko niej.
No dobra. Ale tamte umowy były tajne, ponieważ licencja GPL zabrania takich układów. I co? Zgodnie z treścią licencji firmy, które zamoczyły pióro w tym atramencie i plamę na karcie postawiły - nie mogą rozprowadzać oprogramowania lub sprzętu z nią związanego. W przeciwnym przypadku łamią prawo. "Albo ja, albo prawo!", wyłania się mroczny głos.
TomTom pozwał firmę już zbyt wiele razy tu wymienianą (przepraszam Czytelników) - Microsoft, jako kontratak. Ta druga ma łamać cztery patenty tej pierwszej. Ponadto, ta pierwsza wstąpiła do ogranizacji Open Invetion Network [Wikipedia] (zał. przez IBM, Novell, Philips, Red Hat i Sony - całkiem pokaźne firmy). W kupie siła. Znane jest to społeczności FOSS, znane także na szczeblu byznesowym. Znane to jest też tym po ciemnej stronie Mocy, która produkuje dużo kupy i z tej kupy korzysta.
Z tą wielką kupą podobnie jak w Ferdydurke Gombrowicza, więc warto zakończyć tak:
Koniec i bombowiec
kto czytał - ten linuksowiec!
Tagi: humor, wieści nieuczesane
"Koala waży 8-15 kg. Ubuntu będzie potrzebować tyle GB pamięci RAM do działania."
To chyba jakieś kpiny
Spółka z.o.o (GmbH) to bardzo udana forma prowadzenia działalności gospodarczej :D.
kAsia
podoba mi się zwrot "będzie trzeba przeinstalować po tyluż." :) dzięki za świtny art
wg. pewnego mało sympatycznego dowcipu:
"-co robi miś koala gdy płonie las?
-też płonie"
mam nadzieje że to nie będzie dotyczyć nowego Ubuntu..
Enlik - normalnie rzadzisz ;)
yacek
Koala nie jest misiem! Koala nie należy do niedźwiedzi. Jest torbaczem.
To tak, jakby powiedzie o wielorybie, że jest rybą, a przecież każdy wie, że to ptak.